|
Warsztaty Liturgiczno-Muzyczne "Veni Creator Spiritus" Witamy wszystkich bardzo serdecznie i zapraszamy do przeżywania warsztatów 365 dni w roku :) Veni Sancte Spiritus!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
S. Edyta
Major vel M. Bajor
Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bisztynek
|
Wysłany: Wto 7:54, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
A tak wracając do naszej eologicznej dysputy, która taka trudna sie okazała, to... spróbuję uprościc temat.
Jezus "wysłużył" nam zbawienie swoją męką, śmiercia i zmartwychwstaniem.
I teraz odwołam sie do filmu z Michelle Pfeiffer w roli głównej "Młodzi gniewni".
Kobieta rozpoczynająca w szkole prace jako nauczycielka, na dobry początek stawia wszystkim swoim uczniom 6 i zaprasza, zachęca, żeby te ocenę utrzymali w ciagu roku szkolnego.
Coś podobnego jest ze zbawieniem w naszym życiu. Myśmy je już otrzymali, jako dar od Boga, ale to nie jest coś stałego, co jest juz na mur-beton nie do ruszenia. Mając ten dar, jesteśmy zaproszeni, żeby go utrzymać, rozwinąć, żeby mógł się w pełni zrealizować, gdy przekroczymy bramę śmierci.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
panasoniki
Moderator
Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1587
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lidzbark Warm.
|
Wysłany: Wto 16:21, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Drogie Siostry, uświadomcie sobie wreszcie, jakie szczęście Was spotkało, że pojawił się w Waszym życiu taki "KTOŚ" jak Andrzej!!
Ja, pomimo iż znam go od 17 lat- codziennie odkrywam w nim nowe pokłady jego "spontanicznego intelektu"
Droga Olu...
Aleś "wdepnęła"!!
Temat naszego "zapoznania i zakochania" jest moim stałym tematem na godzinach wychowawczych w szkole z moimi dzieciakami.
Opowiadając im naszą historię, pokazuję zdjęcia z "pradawnych" czasów, kiedy to stawialiśmy "pierwsze kroki" ku dorosłemu, wspólnemu życiu...
I są to jedne z najfajniejszych lekcji, bo dzieciaki zadają masę pytań, na które staram się jak najszczerzej odpowiedzieć.
Do zobaczenia więc wieczorkiem, bo teraz idziemy oglądać powtórkę "Rancza", serialu, pod którego wielkim urokiem jesteśmy!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
panasoniki
Moderator
Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1587
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lidzbark Warm.
|
Wysłany: Wto 21:28, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
No to jesteśmy!
Olu, przykryj się kocykiem, bo czytając naszą historię, możesz zmarznąć w nóżki...
Dawno, dawno temu, czyli w ubiegłym stuleciu, a mówiąc prościej- w 1992 roku wybraliśmy się oboje (choć w ogóle jeszcze się nie znaliśmy) na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy.
Ja- z grupą "Barcja- Lidzbark Warmiński", a Andrzej z "Barcją- Kętrzyn".
Trzeba tu wspomnieć, że pielgrzymka nasza trwa 14 dni, czyli to nie jakiś tam tygodniowy spacerek, jaki ma do pokonania warszawska pielgrzymka!
No więc tak sobie szliśmy, szliśmy, szliśmy... nie wiedząc nic o swoim istnieniu...
Aż tu nagle, na jednym z leśnych postojów pod Bełchatowem (pamiętam, że byliśmy dosłownie oblepieni czarną sadzą!) nasz wspólny znajomy ks. Andrzej Preuss (Siostry Samueli największa miłość życia )- zapoznał nas ze sobą!
Z początku, jak przeczytałam na andrzejowym identyfikatorze "kleryk", to odrzuciło mnie jak od kogoś chorego na ospę!
I to nie dlatego, że był straszny (wręcz przeciwnie- wpadł mi w oba oczy natychmiastowo! ), ale ten krótki wyraz "kleryk"- uświadomił mi prostą ludową zasadę: "Nie dla psa kiełbasa!"
A był on właśnie po I-szym roku seminarium!
Ta nasza krótka leśna rozmowa uświadomiła mi jednak, że z takim kimś chciałabym dzielić swoje przyszłe życie, czyli z człowiekiem o superowym poczuciu humoru i jednocześnie baardzo wrażliwym!
A Andrzej to wszystko miał w pakiecie!! (i ma do teraz!)
Do końca pielgrzymki już się nie spotkaliśmy, choć wciąż krążył mi po głowie...
Po pielgrzymce ks. Andrzej wciągnął mnie do kętrzyńskiej grupy, z którą wyjeżdżał na wypoczynek do przepięknej wioseczki o nazwie Słodyczki, leżącej na szczycie Gubałówki w Tatrach.
Okazało się, że potrzebował "grającego", ale nikt po za Andrzejem nie grał na gitarze, więc i jego także zaciągnął w góry!
Nie wiem, czy to bliskość Nieba i Pana Boga, czy to górskie powietrze sprawiło, że uczucia względem siebie, które tak ukrywaliśmy i dusiliśmy w sobie (no bo przecież nie wypadało, żebyśmy byli razem!)- wybuchły z mocą bomby atomowej!
Nie mogliśmy się ze sobą nacieszyć!
Gadaliśmy, gadaliśmy i gadaliśmy ze sobą, jakbyśmy chcieli coś nadrobić!
Gdyby nas ksiądz nie pędził do spania, to pewnie, siedząc pod chatą przegadalibyśmy niejedną noc!
Jednak żadne z nas ani słowem nie wspomniało o przyszłości: ja- bo nie chciałam sobie robić złudnych nadziei, a on (jak się później okazało)- bo nie był pewny, czy ja zechcę z nim być!
Ale tłumoki z nas, prawda????
I jak to bywa w romantycznych filmach- Andrzej uratował mi życie!!
Może niezbyt dosłownie, ale zawsze to coś!
Pewnego popołudnia wracaliśmy na Gubałówkę piechotą i ja sierota i 2 koleżanki- tak się zagadałyśmy, że skręciłyśmy w nie w ten szlak, którym szła przed nami cała grupa!
Gdy się zorientowałyśmy, że coś tu nie tak- zaczęłyśmy jak głupie biegać po lesie (a wieczór już zapadał) i szukać grupy!
Z tego strachu oczami wyobraźni widziałyśmy wielkiego niedźwiedzia i wilki, chcące nas zaatakować!!
Aż tu nagle z naprzeciwka wyszedł Andrzej!! Nasz wybawca!!
Rozumiesz Olu, jakie to miało dla mnie znaczenie???
To prawie tak jak w filmie "Krzyżacy" Danusia zarzucając białą chustkę na głowę skazanego na śmierć Zbyszka- darowała mu II życie!!
Okres "posłodyczkowy" był najpiękniejszym okresem w naszym życiu.
Andrzej wrócił do seminarium, na II rok studiów, a ja do Kolegium Nauczycielskiego w Szczytnie.
Nikt wówczas nie słyszał o komórkach, ani o skypie, czy gg!
Ale były za to listy...
Wysyłaliśmy je do siebie jak wariaci- rano i wieczorem, i to "ekspresem"!!
Także po roku czasu uzbierała się tej korespondencji niezła "kupka".
Mamy w planach poukładać je chronologicznie i włożyć do segregatora na pamiątkę i jednocześnie jako dowód naszego dojrzewającego uczucia...
Nasze sporadyczne spotkania odbywały się albo na dworcu w Olsztynie, kiedy to jechałam ze Szczytna do domu, albo przy okazji "zbiórki pieniędzy na tacę", którą dziwnym zbiegiem okoliczności Andrzej miał zawsze wyznaczoną w parafiach w okolicach Szczytna!
Podczas szczerej rozmowy z rektorem seminarium, Andrzej wyznał swoje plany na przyszłość.
Ks. rektor wykazał zrozumienie dla jego decyzji, choć prosił go jeszcze o przemyślenie wszystkiego jeszcze raz.
Można sobie wyobrazić, jak wielkie obawy targały Andrzejem przed obwieszczeniem tej wiadomości rodzicom, ks. proboszczowi jego macierzystej parafii...
Ale jakoś przebrnął przez to dzielnie!
Po roku postanowiliśmy wziąć ślub, koniecznie podczas pielgrzymki ( w której nie braliśmy udziału, bo Andrzeja wcielili do wojska) i koniecznie w Gietrzwałdzie!!
Ślub oczywiście bezalkoholowy!
Byliśmy pewni, że połowa rodziny, na wieść o weselu bez kropli alkoholu- zrezygnuje z przyjazdu, ale PRZYJECHALI WSZYSCY!!!
Byli ciekawi ślubu, tak bardzo odbiegającego formą od tych tradycyjnych.
30 lipca (brak literki "r" w nazwie miesiąca!!! ) 1994 roku wcześnie rano zjawiliśmy się w gietrzwałdzkim Domu Pielgrzyma, by od podstaw przygotować przyjęcie weselne: czyli zmywaliśmy naczynia, garnki (nieużywane od wieków przez siostry), zbieraliśmy na łące kwiaty do przystrojenia stołów, obieraliśmy górę ziemniaków do gotowania i warzyw do surówek!!
Po południu przyszedł do nas proboszcz bazyliki gietrzwałdzkiej i poprosił o zaświadczenia z naszych parafii, zezwalające na wzięcie ślubu zupełnie w innym miejscu.
Zdębieliśmy, bo zupełnie nie wiedzieliśmy, o co chodzi, a ksiądz na to, że w takim razie on nas nie wpuści do kościoła i ślub trzeba odwołać!
A tu już pierwsi goście przybywali!!
Zamiast ubierać się w "galowe" stroje- my małym fiatem 126p jeździliśmy po lasach "przygietrzwałdzkich" w poszukiwaniu naszej grupy, którą prowadził ks. Andrzej (mający nam udzielić ślubu).
Okazało się, że on też nie wziął tych zaświadczeń, bo był święcie przekonany, że to my je mamy!!!
Nogi się pod nami ugięły z przerażenia!!
Gdy już pielgrzymka wkroczyła do Gietrzwałdu i księża wraz z ks. biskupem Wojtkowskim spożywali kolację, ks. Andrzej przyprowadził nas przed jego oblicze, kazał przed Nim klęknąć i powiedział coś takiego:
"Ekscelencjo, znam osobiście te sieroty boże, sam ich zapoznałem i mam im za chwilę udzielić ślubu, ale oni tak zgłupieli od tej miłości, że zapomnieli o bożym świecie i o tych zaświadczeniach ze swoich parafii!
Ręczę ich głowami, że dostarczą jak najszybciej te dokumenty do Gietrzwałdu, ale czy ekscelencja wyrazi zgodę na udzielenie im ślubu?"
Tu zapadła dłuuuuga cisza, bo ks. biskup wolno przeżuwał (ja w tym momencie poprosiłam Matkę Bożą Gietrzwałdzką o pomoc).
Gdy skończył, spojrzał na nas łaskawie, uczynił nad nami znak krzyża i powiedział bardzo oszczędnie:
"Błogosławię... Można udzielić im ślubu..."
Gdy wybiegliśmy na dwór ( a było już ok. 19.30- 20.00)- oczekujący goście weselni jak jeden zapytali:
"I CO? BĘDZIE ŚLUB???"
Gdy obwieściliśmy z ulgą, że będzie- rozległy się brawa!! (pewnie z radości, że już niedługo zjedzą w końcu coś ciepłego).
Z tego wszystkiego, podczas ubierania się w "galowe stroje" w ciasnym pokoiku- ja- panna młoda nie znalazłam swoich białych butów- więc do ślubu poszłam w białych tenisówkach, bo szkoda było czasu na szukanie głupich butów!
Przed Mszą Św. nasza grupa pielgrzymkowa w kościele zorganizowała nam koncert życzeń- czyli wspólnie z nami zaśpiewała kilka pieśni.
Oklaskom i wiwatom nie było końca, a na koniec każdy brudny i zakurzony pielgrzym złożył nam życzenia i serdecznie uściskał!
Nie muszę wspominać, że moja biała suknie stała się z lekka szara, ale nie zamieniłabym tych wzruszających i pięknych chwil za nic w świecie!
Msza Św. rozpoczęła się ok 22.00!! (na tradycyjnych weselach o tej porze zabawa trwa w najlepsze!).
Podczas mszy patrzyliśmy na cudowny wizerunek Matki Gietrzwałdzkiej i zdawało nam się, że patrzy na nas- sieroty boże z politowaniem, ale i z dobrocią...
No i tak to Olu W WIELKIM STRESZCZENIU wyglądała nasza życiowa historia...
Jesteśmy od 15 lat naprawdę szczęśliwym małżeństwem...
Staramy się żyć dniem dzisiejszym i nie zamartwiać się przyszłością, bo nie wiadomo, czy dane będzie nam dożyć jutra...
Jakoś tak się ułożyło w naszym życiu, że poznaliśmy się w drodze do Maryi Jasnogórskiej, wzięliśmy ślub u tronu Matki Gietrzwałdzkiej i rodzinnie od kilku lat bierzemy udział w warsztatach liturgiczno- muzycznych w gościnnych progach także Matki Gietrzwałdzkiej...
Maryja jest z nami od początku i to był nasz najlepszy życiowy wybór!
Korzystamy z tej "znajomości" każdego dnia, choć może nie zawsze to sobie uświadamiamy...
O rany... Ola już zasnęła... Naciągniemy tylko kocyk, żeby nie zmarzła i gasimy światło...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Trzciona
Major vel M. Bajor
Dołączył: 14 Cze 2009
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam gdzie zaczyna się tęcza!
|
Wysłany: Wto 21:34, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
ojoj.......to trzeba szeptem. dobranoc.
Ale pękna historia!!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Monika
Marszałek Piotr Rubik
Dołączył: 10 Cze 2007
Posty: 1198
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Suwałki/Warszawa
|
Wysłany: Wto 21:41, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Panasoniki cóż za wspaniała historia nie znałam aż tylu szczegółów śmiałam się płacząc na zmianę ech wy to krejzole Boży jesteście
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
panasoniki
Moderator
Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1587
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lidzbark Warm.
|
Wysłany: Wto 21:44, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Jutro wstawimy kilka fotek z tamtych czasów, bo już dziś brak sił na skanowanie...
Każdemu z Was życzymy oczywiście takiego szczęścia, jakie dane jest nam od 15 lat przeżywać...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jola
Marszałek Piotr Rubik
Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 1009
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Olsztyna
|
Wysłany: Wto 21:47, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ooo i to ja poznałam tą niesamowitą historię, o której kiedyś Monia wspomniała...
Super że Pan Bóg daje takie miłości, które są niesamowitą niespodzianką, ale zarazem tak dojrzewają...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
S. Edyta
Major vel M. Bajor
Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bisztynek
|
Wysłany: Wto 22:30, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Och!!! Mi się tez ta historia podoba
Jest taka tomantyczna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
xgm
Miszcz-Dyrygent
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ... wziąć świętych? :)
|
Wysłany: Wto 22:40, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
No to do tych wszystkich napisanych słów mogę tylko dodać:
Niech błogosławieństwo Boże was ogarnie+
A szczególnie cały klan Panasonikowy +
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
S. Edyta
Major vel M. Bajor
Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bisztynek
|
Wysłany: Wto 22:44, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Amen. I Księdza też, Księże Grzesiu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
s. Samuela
Miszcz-Dyrygent
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Biskupiec
|
Wysłany: Wto 22:46, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Też Amenn!!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
panasoniki
Moderator
Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1587
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lidzbark Warm.
|
Wysłany: Wto 23:09, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
A M E N !
Dziękujemy za dobre słowo i jak zawsze wyczekiwane błogosławieństwo
Pozdrawiamy serdecznie!!!!!!!!!!!!!!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jola
Marszałek Piotr Rubik
Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 1009
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Olsztyna
|
Wysłany: Wto 23:11, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Amen!
Dobrej nocy!
Ostatnio zmieniony przez Jola dnia Wto 23:12, 07 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aleksandra E.D. Jaromin
Chorąży o Złotych Strunach (głosowych)
Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: stolica, jak dwie strony księżyca
|
Wysłany: Śro 9:23, 08 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
wow! Amen!
wiedziałam, że warto pytać
super historia:)
aż spaliłam 3 naleśniki, bo nie mogłam się za wczasu oderwać od komputera:)
a teraz pali mi się trzeci więc lecę go ratować
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aleksandra E.D. Jaromin
Chorąży o Złotych Strunach (głosowych)
Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: stolica, jak dwie strony księżyca
|
Wysłany: Śro 9:42, 08 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
morał z Waszej Panasonikowej historii jest taki:
"Gdy ci serce mocno pika, słuchaj go, nawet gdy LUBY ma identyfikator kleryka"
bardzo mi też wpadło w oczy zdanie: "w 1992 roku wybraliśmy się oboje (choć w ogóle jeszcze się nie znaliśmy) na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy."
jak widać obój to coś więcej niż instrument
ale wracając do opisywania wrażenia pod jakim jestem po przeczytaniu historyji, to chciałam napisać, że gratuluję Wam...odwagi? nie wiem czego. gdybym ja miała korespondować z klerykiem i znałabym swoje uczucia do niego to:
1) chyba miałabym wyrzuty sumienia, że kogoś odciągam od jego powołania (oczywiście niekoniecznie słuszne wyrzuty)
2) w ogóle bym się nie angażowała w taką znajomość, bo po co się rozkochiwać w kimś niedostępnym
i chyba dlatego, gdy poznam swojego przyszłego męża, to nie będzie on klerykiem, bo gdyby nim był to by nie został moim mężem:)
ale strasznie się cieszę z Was!
a zgadnijcie jaki mam dżemik na naleśniki?
nabieram pełną łychę z myślą, że to śliwka, a tam JAGODA
no i zjadłam te przypaleńce ofiarowując męki jakie przeżywam smakując zwęglone ciasto w waszej intencji i wszystkich forumowiczów
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|